Matras, drugi gracz na rynku księgarskim, zamroził zobowiązania należne firmom wydawniczym, by nie stracić płynności finansowej – informuje "Rzeczpospolita".
Matras ma sieć 150 księgarń i choć nie jest tak gigantyczną siecią jak Empik (ok. 200 księgarni), wiadomość o tym, że przez wakacje będzie niewypłacalny, szybko obiegła wydawców. – Dotarła do nas nieoficjalnie taka informacja – powiedziała dziennikarzom Sonia Draga, prezes i właścicielka wydawnictwa Sonia Draga. Wydawnictwo Nasza Księgarnia wie już od samego Matrasu, że przez większość wakacji firma nie będzie wypłacać należnych mu kwot i ureguluje należne dzisiaj płatności dopiero w sierpniu. Według informacji gazety sieć ma kłopoty z płynnością, bo w wakacje musi spłacić wydawców podręczników.
Z problemem niepłacenia na czas borykali się wcześniej kontrahenci lidera rynku – Empiku. Pod koniec 2011 r. wydawcy zdecydowali się wstrzymać dostawy, bo wielka sieć zalegała im z zapłatami wyjątkowo długo – dostawali nawet tylko 10 proc. przeterminowanych wartości dostaw. Według rozmówców "Gazety Wyborczej" Empik był wtedy winny wydawnictwom i dystrybutorom najczęściej po kilkaset tysięcy złotych. Jednak w przypadku kilku dystrybutorów szeroko współpracujących z wielką siecią kwoty sięgały nawet kilku milionów.
Kilkumiesięczne opóźnienia w płatnościach przez duże sieci powodują zachwianie całego rynku księgarskiego. Kiedy wydawcy nie dostają pieniędzy, zagrożona jest nie tylko ich płynność finansowa, ale także wszystkich firm, które z nimi współpracują. To efekt domina, bo wydawcy nie mogą zapłacić drukarniom, tantiem autorskich itd.
Kara od UOKiK
2013 rok nie jest najszczęśliwszy dla sieci księgarni Matras. W styczniu UOKiK nałożył na firmę karę w wysokości 452 tys. zł za odmawianie konsumentom prawa do zwrotu kosztów wysyłki towaru, gdy rezygnują z zakupu dokonanego w sklepie internetowym. Przykładem zakwestionowanej praktyki było stosowanie postanowienia, zgodnie z którym, gdy konsument decydował się na odebranie towaru kupionego na odległość w księgarni Matras, rezygnacji z zakupu mógł dokonać wyłącznie na miejscu w trakcie odbioru. Tymczasem zgodnie z prawem, dokonując zakupu w sklepie internetowym, konsument ma prawo zrezygnować z niego w ciągu 10 dni. Nie ma przy tym znaczenia, czy przesyłka zostanie mu dostarczona pocztą, czy odbiera towar w lokalu przedsiębiorcy.
Urząd zakwestionował także postanowienie, zgodnie z którym w razie rezygnacji z zakupu w księgarni internetowej przedsiębiorca nie zwraca konsumentowi kosztów wysyłki towaru. Tymczasem zgodnie z prawem w przypadku odstąpienia od umowy zawartej na odległość konsument ponosi jedynie koszt odesłania produktu do przedsiębiorcy. Natomiast sklep powinien zwrócić konsumentowi zarówno zapłatę za towar, jak i za dostarczenie przesyłki.
Źródło:www.wyborcza.biz